wtorek, 2 grudnia 2014

Farewell [Naruto]

"Farewell" 
Neji Hyuuga x Naruto Uzumaki
dla Kaminaki! ♥ 


- Ale!
- Powiedziałem nie, Shizune! Daj mi już spokój! - Dwudziestosześcioletni Naruto Uzumaki już od kilku dni zbywał swoją prawą rękę. Kobieta była w ciąży i miała przejść na urlop macierzyński, dlatego poszukiwała mu godnego doradcy, który sprawi, że Wioska Ukryta w Liściach nie zawali się pod rządami blondyna. - Przecież wiesz sama, że jestem dość silny i rozsądny, dam sobie radę, dettebayo! Mistrz Kakashi też mi pomoże jeśli coś się będzie dziać. No, a poza tym, Shizune, nie wierzysz swojemu mężowi? - To podziałało jak płachta na byka. Kunoichi zarumieniła się, potem uniosła w niedowierzaniu brew, a na końcu zaczęła wydzierać się na niego, że jest nieodpowiedzialnym gówniarzem. Wtedy też Naruto Uzumaki stwierdził, że współczuje swojemu nauczycielowi, tym bardziej jeśli kobieta była już w siódmym miesiącu. Najbliższe dni w domu Hatake na pewno nie będą spokojne. 


Chyba ten, kto powiedział, że z kobietami, tym bardziej w ciąży, się nie dyskutuje miał rację. W ciągu kilku godzin Shizune podporządkowała sobie całe biuro Hokage i zebrała dowodcę oddziału ANBU oraz głowy czołowych rodów wraz ze starszyzną na obrady. 
- Hanabi, Kiba, Shino, Shikamaru, Ino, Chouji, Sasuke, Powiedzcie coś tej kobiecie, no! Znaczy, ten.. Jak tam sytuacja, nie? No dobra. - Widząc przeszywający wzrok pani Hatake, Uzumaki uznał, że lepiej się przemęczyć, niż mieć z nią do czynienia. 
- Młotku, ona ma racje. Przyda ci się pomoc, bo wioska powinna stać jednak w jednym kawałku. Najlepiej na jednej półkuli, w całości! - Drwiący głos Uchihy uświadomił mu, że jest Hokage i nie powinien jednak na nikogo rzucać się z Rasenganem. To nie przystoi. 
- Oj no dajcie spokój, Naruto jest silny, nie? Przyznaję, że jest idiotą, ale da sobie rade. - Kiba Inuzuka uwiesił się na jego ramieniu i wyszczerzył swoje zęby, przypominające kły. Tak, w tej chwili naprawdę miał ochotę komuś walnąć. 
- To tak upierdliwe, ale trzeba przyznać im racje. Co z tego, że masz poparcie innych Wiosek, skoro i tak pojawi się ktoś podobny do Paina? Pamiętasz tamtą misje? Gdyby nie oddział ANBU...
- Wiem, ale to było ponad cztery lata temu. Trenowałem, jestem silniejszy, jestem Hokage, no! Moje zdanie też się liczy! - Uzumaki nie sądził, że ma tak mało do powiedzenia. Teraz już wiedział dlaczego Tsunade tak często wymykała się z biura na mały kieliszek sake. Albo i na całą butelkę.
- Starszyzna też jest na tak. - Kakashi uśmiechnął się do niego przepraszająco, tak samo jak Kurenai i Gai. Oj, chyba wszyscy panowie żyli pod pantoflami. Niech żyje wolność! 


- No, ale wygrałem! Dajcie mi już spokój, dobra? Dam sobie radę. - Uzumaki stoczył pojedynek z szóstką wykwalifikowanych Jouninów, którzy należeli do Oddziału Zabójców.
- Naruto, z całym szacunkiem, ale powinieneś mieć ochronę, chociażby na spotkania z pozostałym Kage. - Hyuuga stała w jego gabinecie trzymając się za dość pokaźny brzuch. Była w siódmym miesiącu ciąży, a Kiba nie odstępował jej na krok. - Tutaj zresztą nie chodzi o ochroniarza, ale o empatię. Ja nie mówię, że jesteś tępy.. Znaczy nierozsądny. - Poprawiła się widząc jego załamaną minę. - Wiesz, jeśli chcesz mogę ci potowarzyszyć..
- Hinata! - Wstał zza biurka i chciał ją przytulić, ale Kiba surowym wzrokiem i krzesłem oddzielił Uzumakiego od swojej żony.
- Nie. Zastępca jest potrzebny teraz. Neji jest wolny, prawda? Dowódca ANBU. Czwarty też miał eskortę w postaci przywódcy Specjalnego Oddziału. - Męźczyzna wyznaczył mu miejsce za biurkiem i ręką zagrodził swoją żonę. Nadal był zazdrosny.
- Ale on ma swoje zajęcia, tak? Musi pilnować przygotowań do Egzaminów, ma mnóstwo misji.. - Zaczęła dziedziczka Byakugana, ale Naruto już nie patrzył na nią, ani na ramen, stojący na biurku. Teraz miał plan. O tak, nareszcie dadzą mu spokój!

- Nie.
- Ale.
- Nie.
- Neji!
- Nie.
- No, ale proszę Cię!
- Nie.
- Hyuuga, bądź do cholery kolegą, no! - Uzumaki krzyczał ze złości. Jak on śmie! No jak! Taki spokój i powaga! A on go prosi tylko o małą przysługę. Malutką, wręcz.
- Właśnie się zachowuję jak twój przyjaciel, a nie jako dziecko. - Wstał z krzesła, które zajmował w jego biurze z zamiarem wyjścia.
- Od śmierci TenTen nie spędzasz z nami czasu. Ciągle pracujesz. Znikasz na kilka miesięcy, nawet nie pytając mnie o zdanie. Neji, do cholery, przestań się obwiniać! - Blondyn wstał i uderzył pięścią w biurko. Ale dowódca ANBU nawet na niego nie spojrzał. Nie zatrzymał się, nic nie powiedział, Wyszedł zamykając cicho drzwi.




Krzyk. 
Zapadnięte i przygasające oczy. 
Blada ręka osuwająca się po jego policzku.
Krew spływająca po szyi, z rozciętej tętnicy.

-Jeszcze raz to samo. - Niski, łysy mężczyzna spojrzał krytycznym okiem na swojego klienta, jakby oceniając, ile wytrzyma. Po krótkim namyśle kiwnął głową i podał mu kolejną już, tego wieczoru, butelkę sake. Neji nalał sobie całkiem sporą czarkę, prawie ją przelewając i wypełniając nią gardło. - Bo myśli, że co? Że mu, kurwa, wolno? Nie, kurwa! Nie wolno! Hokage się znalazł, pieprzony dupek. "Przestań się obwiniać!" - Udał jego przejęty głos, mocno uderzając szkłem o blat. - Łatwo, ci mówić, Uzumaki! To nie ty..

Krzyk. 
Zapadnięte i przygasające oczy. 
Blada ręka osuwająca się po jego policzku.
Krew spływająca po szyi, z rozciętej tętnicy.

- Hej, hej. No co ty, Neji. Chłopie. Jak masz zamiar się urżnąć, to tylko w towarzystwie. Dla mnie to samo, co dla tego tutaj. - Shikamaru usiadł obok niego, kiwając barmanowi, który podał butelkę i kieliszek. - No, co tam, stary? Problemy w pracy?
- Tsh. Nie twój zasrany interes, Nara. Nie masz co w domu robić? Temari nie czeka z obiadkiem i małym Hizashim? Spieprzaj stąd.
- Jasne, Dawaj to idioto, bo rozlejesz. - Zabrał mu alkohol i nalał sobie, bo sądził, że Hyuudze już na dzisiaj wystarczy. Ale cóż, mylił się. Podstawił mu czarkę, a on chcąc, nie chcąc, dolał mu, czekając, aż ten zacznie mu się zwierzać.


- I co ja, kurwa, mogłem zrobić, co? Ona umierała, zginęła w moich ramionach! - siedzieli w Siedzibie ANBU, O tej godzinie była pusta. Mimo trzeciej w nocy, na dworze panował gwar, rozpoczynał się weekend. - Widziałem, widziałem to wszystko, Shikamaru. I nie.. Ja nie, kurwa! - Złapał za pustą butelkę i rzucił nią o ścianę, aż ta roztrzaskała się na miliony małych kawałeczków. Nara wiedział, że podobnie wygląda psychika i serce Hyuugi. Teraz potrzebował wsparcia i wypuszczenia emocji, żeby się pozbierać.
A on słuchał. Siedział i słuchał. Patrzył jak Neji płacze, krzyczy, pije, Jak upada na podłogę, zwijając się z bólu emocjonalnego. Nie przejmował się tym, że powtarza imię zmarłej przyjaciółki łapiąc się za serce. Dobrze wiedział, że to musi minąć. A on czekał wraz z nim.
- Widziałem ją. Jak krew spływa.. Co ja mogłem zrobić?! Co ja?! - Łapał sie za głowę, pochylając ją do przody z głośnym płaczem. Błagał, by również i jego zabił, bo nie umiał bez niej żyć. Jak prosił, by mu ją zwrócił.
Siedział i patrzył, bo teraz już nic nie mówili. Czekał. Wiedział, że może nie nastąpi to jutro, ani może za kilka dni. Będzie potrzebował czasu, żeby się pozbierać i wybaczyć sobie zbrodnię, której nie popełnił. Długo żałować będzie tych chwil, które zmarnował na użalanie się nad sobą.
Ale Shikamaru Nara dobrze wiedział również to, że Hyuuga ma przyjaciół, którzy mu pomogą.



- Neji! Co ty tutaj robisz? - zapytała jego kuzynka, stojąc w samym szlafroku i kapciach-misiach w drzwiach rezydencji Inzuka.
- Hinata, przeziębisz się. Mogę wejść? - Stał z rękoma w kieszeniach, ze spuszczoną głową i nikło się uśmiechając. Kruczowłosa od razu wyczuła, że coś się zmieniło w jego postawie, że to coś, jest bardzo poważne. Przesunęła się w przejściu, wpuszczając go do środka.
- Co u Kiby? - zapytał, gdy siedzieli już w salonie, popijając herbatę. Było wczesny, sobotni ranek, a na dworze mroźnie, mimo iż zaczynało się lato.
- Och, jest na misji. Zapierał się rękoma i nogami, ale jak dowiedział się, że również pójdzie Ino, jakoś się ożywił. Wiesz, każdy teraz ma własne życie. Ja niedługi urodzę, Temari już ma dziecko, Sakura pracuje po kilkanaście godzin dziennie, a.. - Neji widząc, co chce powiedzieć jego kuzynka spiął się, ale nie dał po sobie tego poznać.
- A życie płynie dalej, tak? - podsunął jej, ratując zarówno ją, jak i siebie przed niezręczną sytuacją.
- Tak. - mruknęła. Widział, że ze sobą walczy, żeby zapytać, po co tutaj przyszedł. W końcu nie odwiedzał jej, kiedy nie musiał, zazwyczaj z polecenia ojca. W sumie, ostatni raz, tak z własnej woli, był u niej ponad pół roku temu. Coś musiało się stać. Już otwierała usta, aby dowiedział się, co chce jej powiedzieć, ale szybko je zamknęła widząc, jak Hyuuga pada przed nią na kolana i skłania, w geście pokory. Całkowicie zaskoczona dziewczyna, nie wiedziała co zrobić, ale głos jej kuzyna, wcale jej nie pomógł.
- Przepraszam. Za wszystko. Za to jak was omijałem, ignorował, za moją głupotę i znikanie na kilka tygodni. Nie musicie mi wybaczyć, ale chce żebyście wiedzieli, że żałuję i spróbuję się poprawić. Ja naprawdę...
- Oj, Hinata, Hinata. No coś Ty! Pozwalasz naszemu gościowi tak się korzyć? Neji wstawaj, bo jeszcze nie sprzątaliśmy salonu. - Wesoły śmiech Inuzuki rozniósł się po całym pomieszczeniu,
- Kiba. - Hyuuga nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Chciał coś powiedzieć i jemu, błagać o wybaczenie. Spodziewał się czegokolwiek. Krzyku czy choćby kazania uspokojenia się albo nawet szoku. Ale nie tego. Chłopak podszedł do swojej żony i pocałował ją w policzek, obejmując ramieniem.
- Tak właściwie, to dobrze, że przyszedłeś. Z Hinatą chcieliśmy prosić cię, abyś został ojcem chrzestnym naszego dziecka.


Wszystko zaczęło się układać. Odwiedził potem Shikamaru i Temari. Oboje wzruszyli tylko ramionami, mówiąc, że jest upierdliwym dupkiem. Dostał ochrzan, że budzi ich o dziewiątej i to w sobotę! To był jeden z tych znaków, który oznajmia, że wszystko wraca do normy.. Był też u Sakury i Sasuke, a przy okazji u Ino i Saia, którzy spędzali przedpołudnie w domu państwa Uchiha. Zaprosili go na obiad, który chętnie spożytkował. Nadal odczuwał skutki nocnego picia. Potem spotkał się z Choujiego. Ten nawet jak powiedział "Nie ma mu czego wybaczać, bo to przed niedożywienie się tak zachowywał". Więc poszli do baru, ale Hyuuga definitywnie odmówił picia. Przeprosił też Shino, którego spotkał w drodze do Lee. Oczywiście dostał reprymendę i kazał mu się poprawić, bo Hinata nie powinna się stresować przed porodem, a on jej to uniemożliwiał.
Teraz stał przed domem Lee. Zadzwonił i czekał. Gdy tylko Rock pokazał się w drzwiach, przez chwilę panowała milczenie. To jego zranił najbardziej. Czuł to.
- Wiedziałem, Neji, wiedziałem! - Zielona bestia rzuciła się na niego, płacząc. W tej chwili wylewali łzy za te całe cztery lata. Za śmierć ich przyjaciółki, stracony czas i przyjaźń, która została zerwana. Stali na progu domu Rock Lee, płacząc, bo teraz tylko to dzieliło ich od nowego życia.

- Na ile?
- Miesiąc. - Podał mu wypełniony arkusz.
- No może być, ale gdzie chcesz wyjechać? - Hokage złapał kubek z herbatą w dłonie i przyłożył do ust, biorąc kilka łyków.
- Zostanę tutaj. Chcę sobie poukładać trochę życie. Ale obiecałem, że odwiedzę Gaarę, ma jakąś sprawę.
- Mhm. Jasne. Tak, no. Możesz już iść. - Uzumaki sięgnął po jakiś raport. Od kilku dni nie rozmawiali, a właściwie od momentu, w którym kazał mu przestać się obwiniać. Hyuuga wstał i chciał wyjść. Otwierał drzwi, gdy usłyszał znowu głos Siódmego. - Neji? - Poczekał chwilę, aby zebrał swoje myśli. - Albo już nic, idź.


Krzyk. 
Zapadnięte i przygasające oczy. 
Blada ręka osuwająca się po jego policzku.
Krew spływająca po szyi, z rozciętej tętnicy.

- Neji? 

Wszystko cichnie. 

Ciało zamiera w bezruchu. 
Z krtani chłopaka wydobywa się długi krzyk.

- Hej, Neji! 

Ktoś odciąga go od ciała przyjaciółki.
Nie przyjmuje tego do wiadomości. 
Chce, żeby wstawała i zaczęła się śmiać. 
Żeby? Chce? 

- Kankuro? Co jest?  - wstał z łóżka. No tak, Suna.
- To ja się pytam, co jest! Stary, krzyczałeś tak przez sen, że aż mnie obudziłeś. A śpię prawie sześć pokoi dalej! Jest czwarta w nocy. - Podał mu butelkę wody stojącą na szafce i spojrzał pytająco w jego stronę.
- A, tak. Przepraszam. Możesz już..
- TenTen? - usiadł na jego łóżku, aż to ugięło się pod jego ciężarem. - Znowu ci się śniła? Powinieneś dać jej odejść. Wiesz, też mnie jakoś to zabolało. Może nie tak jak ciebie i Lee, ale zabolało. W końcu oboje byliśmy Mistrzami Broni. Znaczy, to nie tak, że zapomniałem. Ciągle pamiętam. Ale każdy ułożył sobie życie. Spójrz na Gaarę. Matsuri zginęła dwa lata temu, a on już funkcjonuje normalnie. Nie poddał się i ty też nie możesz.


- No, jak tam w Sunie? - zapytał Uzumaki, gdy Hyuuga wszedł do jego gabinetu.
- Dobrze, masz pozdrowienia od Gaary. Proponował, żebyś go odwiedził, jeśli znajdziesz czas. - Rzucił mu mały pakunek na biurko. - To od małej Karury.
- O! Jak uroczo. Popatrz. - Pokazał mu mnóstwo rysunków i małych rzeźb.
- Tak, jest no.. Niereformowalna. Ale ma talent. Po wujku. Podobno już włada lalkami. - Uśmiechnął się na wspomnienie tego, jak zabrała mu plecak. Naprawdę była zdolna.
- Idziesz dzisiaj z nami do Ichiriraku Ramen? - Gdy Neji kiwnął głową, blondyn zaśmiał się. - No to do potem. Około siódmej.
- Naruto?
- No? - Uzumaki odłożył pakunek na biurko i pogładził jeden z rysunków.
- Od kiedy mogę zacząć być twoim doradcą?


- No dobra, to na dzisiaj koniec. - Uzumaki oparł się o fotel i przeciągnął mocno. - Idziesz odwiedzić Hinatę?
- Byłem u nich rano. Mała rośnie jak na drożdżach. - Uśmiechnął się na samo wspomnienie zaledwie półrocznej dziewczynki.
- Tak. Ale ten czas szybko leci, nie? Shikamaru ma już synka, Gaara córeczkę, tak samo Kiba. Niedługo to tylko my zostaniemy bez żon i potomków. Trochę smutno, ale ja przed trzydziestką chcę się wyszaleć. Potem o tym pomyśle, a ty?
- Ja chyba.. Chyba zostanę, znaczy taki mam plan, jednym z Dwunastu Strażników, a potem może będę miał własną drużynę. Tak jak Asuma. Zawsze mi imponował.
- No, kiedyś mnie ćwiczył. Mocarny był. - Zapadła chwila milczenia, w której każdy z nich wspominał i marzył. To była ich szklana zasłona, do której nikt nie mógł wejść. Ich prywatne miejsce. - Chodź, pójdziemy do baru. Czuję, że jak się nie napiję po tym całym tygodniu, to padnę.


- Nie, no! Klasa! Masz świetne mieszkanie! - Uzumaki stanął w salonie kawalerki Hyuugi, który odszedł od rodzinnej tradycji i usamodzielnił się. - To gdzie będę spać?
- Na kanapie. Serio, jak można być tak głupim, by sprzedać własne klucze. Sprzedać, ba! Ty je przegrałeś. Po co z nim grałeś, skoro i tak byś przegrał.
- To mogłeś mnie pilnować! - krzyknął i ze strachem spojrzał na sufit. Chyba nie obudził sąsiadów Nejiego.
- Bo ty jesteś małym dzieckiem. - Zrobił krótką przerwę i uśmiechnął się w okrutny sposób. - Chociaż w sumie, to zachowujesz się gorzej. Tak, jednak jesteś dzieckiem. A teraz idź spać. Drugie drzwi, na lewo. Dobranoc.

Minął rok, a kilka rzeczy się zmieniło. Ino była w ciąży, a Sasuke w końcu oświadczył się Sakurze. Rozpoczynała się jesień, a Wioska Liścia już teraz była przygotowana na zbliżającą się zimę. Neji mimo iż nie pracował już jako ANBU, nadal pomagał w tajnych misjach. Rozpoczął nauczanie w Akademii i znalazł jeszcze czas na trenowanie synka Shikamaru i Temari, nadal będąc doradcą Hokage.
Właśnie pewnego październikowego wieczoru zaczął dostrzegać pewne braki. Przede wszystkim źle się czuł, gdy nie było przy nim śmiechu. Jednego śmiechu, który był bardzo charakterystyczny. Radosny i zaraźliwy. Oczywiście Hyuuga stwierdził, że to wina zbyt długiego przebywania z nim w jednym pomieszczeniu.
Drugim objawem, który ukazał mu się na początku listopada, było wybieranie nowego stroju. Sam nie wiedział dlaczego, ale bardzo chciał mieć złoto-pomarańczowe ornamenty. Wtedy stwierdził, że coś jest nie tak.
Jednak wszystko dopełniło się wtedy, gdy zobaczył Naruto z jakąś dziewczyną.  Co gorsza, piękną kobietą! Czuł dziwne uczucie w samym dole brzucha. I to właśnie w tamtym czasie uświadomił sobie, że Uzumaki nie jest mu obojętny.
Gdy Siódmego nie było przy nim, czuł się okropnie samotny. Gdy widział go z kimś innym, był zazdrosny. Tylko przy nim czuł błogi spokój i nie nękały go koszmary. Często spali razem w biurze Hokage, bo nie mieli siły, po całym dniu wracać do domu.
Ale to w marcu Hyuuga Neji uświadomił sobie, że po raz drugi w swoim życiu zakochał się.


I tak samo czuł się Uzumaki. Tylko on trochę słabiej grał. Często wpadał do Nejiego pod byle pretekstem, by tylko z nim porozmawiać, popatrzeć czy napić się herbaty, która była jego ulubioną. I to właśnie w ciągu jednej nocy, gdy akurat spali w biurze, bo pracowali ponad czternaście godzin, stało się coś, co zmieniło ich stosunki diametralnie.
Wypicie po kilka kieliszków, na rozpoczęcie weekendu stało się ich rutyną. I dzisiaj było tak samo.
- Ja cię, kurczę, nie rozumiem. Masz dwadzieścia osiem lat i nie masz żony!
- Ty masz dwadzieścia siedem i też jesteś sam! - Hyuuga przechylił czarkę i wlał jej zawartość do swojego gardła.
- Bo kurcze, ten, kto mi się podoba, nawet nie zwraca na mnie uwagi. - Burknął Uzumaki nawet nie zwracając uwagi na to, co powiedział.

I potem.. I potem działo się to, czego żaden nie przewidział.
Emocje wygrały, a pragnienie ich pogrążyło.
Zdzierali z siebie ubrania, wcale nie zważając na to, że jutro będą nie do użycia. Pochłaniali swoją obecność, zapach. Wszystko. Tej nocy, oboje kochali się bardzo długo, dając partnerowi poczucie bezpieczeństwa i miłości, czyli tego, czego brakowało im przez bardzo długi czas.
Tej nocy, oboje zapomnieli o tym, kim są.
Tej nocy, oboje byli kochankami, którzy mieli nie zwracać na siebie uwagi następnego dnia.

A jednak...

- TenTen, to już pięć lat. Tyle czasu mi zajęło uświadomienie sobie, że już nie wrócisz,. Tego, że nie mogłem cię uratować. Ale wiesz, TenTen? Jestem szczęśliwy.- Wziął głęboki wdech gładząc wielki, grafitowy kamień. - Może wtedy, gdybyś nie zasłoniła Naruto, może byłoby inaczej. Może teraz bylibyśmy parą? Mieli dzieci? Ale to tylko domysły. Nie cofnę czasu. Żałuję, że cię teraz nie ma, często odczuwam brak twojej obecności. Ale dziękuję. Dzisiaj.. Tak, już zawsze będę szczęśliwy. Mam przyjaciół, dobrą pracę, ludzi których kocham. Mam cel, który będzie przyświecał mi w życiu. I..
- Neji! Idziesz? - Z drugiego końca cmentarza machał do niego blondyn. Jego ukochany, Naruto. Tylko jego.
- Tak! Moment! - Odkrzyknął i ostatni raz spojrzał na nagrobek. - I.zacząłem już żyć normalnie. Nie zapomniałem. I nigdy nie zapomnę. Kochałem cię TenTen, ale dzisiaj rozpocznę nowy dział w swoim życiu. To pożegnanie. - Położył białe lilie na blacie nagrobka i uśmiechnął się. Chwilę potem stał już u wejścia do cmentarza z Naruto. Razem ruszyli w stronę Wioski trzymając sie za ręce. Hyuuga już od kilu tygodni nie miał koszmarów. Tylko na chwilę odwrócił się czując obecność dawnej przyjaciółki, która stała tuż za nimi machając im wesoło. Zrozumiał. Ona też już chce się pożegnać.
Bądź szczęśliwy.
Był pewien, że i tym razem, to będą jej ostatnie słowa. Kiwnął głową w jej stronę, a ona uśmiechnęła się odchodząc w stronę całej reszty. Widział ich wszystkich. Asumę, Trzeciego, tych których nie znał, ale, których imiona były wyryte na Skale Bohaterów.
- Hej, Neji, co jest? - Blondyn odwrócił się, ale zobaczył tylko nagrobki.
- Chodźmy coś zjeść, czuję, że rozpoczyna się coś nowego.



*-*-*

Olej fabułę, zostań ninja. 
Jejciu, bardzo przepraszam zamawiającą - Kaminakę, za kolejny niewypał mojej twórczości. :C Jako amotar chyba za bardzo skupiam się na fabule, na przekazaniu czegoś, niż na zamówieniu. Ale cóż, myślę, że nie wyszło najgorzej. Kolejne ciężkie wyzwanie, kolejna porażka, ale nie ma się co przejmować :D Następnym razem będzie lepiej, podobno :D
Ok, jeśli widzisz jakieś błędy lub masz pytanie odnośnie shota, zostaw komentarz! :D
Zakładki robią się powoli, więc jeszcze przez kilka chwil blog będzie w kompletnym nieogarnięciu :C
Za co przepraszam. :c
Weny i czasu życzę! :D
Pozdrawiam :)




1 komentarz:

  1. Ooooooo, wreszcie trochę spokojów.
    Przez cały tydzień miałam zajęcia do osiemnastej, próbne test z kosmosu wzięte, trudne jak nie wiadomo co. Więc ledwo co ruszyłam komputer, odrabiałam lekcje i wcześnie chodziłam spać, a to dopiero początek, bo będę tak miała jeszcze przez dwa tygodnie... Chcę krzyczeć.
    Ale ogromnie się cieszę z tego, że napisałaś mi (wreszcie) tę jednopratówkę. Powiem tak, podoba mi się. Z resztą bardzo lubię twój styl, więc się nie dziw. Kurcze, ale liczyłam, że będzie więcej... miłości. Tak, ja i te moje wyobrażenia.
    I idę zamówić tym razem jakiś shot w Ogniokrwistej. :).
    I informuję, że zaraz dodam one shota, o którym już ci wspominałam.
    Pozdrawiam,
    Kaminaka ;)

    OdpowiedzUsuń