Jellal x Erza [Fairy Tail] z dedykacją dla Ogniokrwistej
UWAGA! NA ŻYCZENIE ZAMAWIAJĄCEJ POJAWIŁY SIĘ FRAGMENTY NIEPRZEZNACZONE DLA OSÓB NIEPEŁNOLETNICH!
JEŚLI NIE CHCESZ - NIE CZYTAJ!
Telefon znowu dzwonił. Co było dziwne, bo było już całkiem późno Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie, który wskazywał dwanaście minut po dwudziestej trzeciej. Nie chciała odbierać. Ale wiedziała, że w końcu musi to zrobić. Ostatni dzwonił Gray Fullbuster, jakieś sześć dni temu. Wtedy rozmawiała z nim chwilę, zapewniając, że wszystko jest w idealnym porządku i nie musi się martwić. Podczas tego okresu, telefon odezwał się dwadzieścia cztery razy.
Uporczywe pikanie cichło i znów się nasilało. Ktoś, kto próbował się z nią skontaktować działał jej na nerwy. Chwyciła za czarnego Samsunga i przesunęła po zielonej słuchawce w prawą stronę przyjmując połączenie.
-Śpię. - Rozłączyła się. Sprawdziła, kto się do niej dobijał. Laxus. No cóż, nie najgorzej. Gorzej jeśli byłby to Natsu, który wraz z Grayem grali w Reprezentacji Japońskiej. Oboje kochali piłkę nożną i gdy tylko dowiedzieli się o możliwości dostania do klubu, zrobili wszystko by tam się dostać. Największy ośrodek młodych talentów - Fairy Tail, przyjął ich z otwartymi ramionami. Przez ich nieokiełznane pokłady energii, czasami traciła panowanie, a oni dostawali zwolnienie na pewien czas.
Erza Scarlet była przerażającą osobą.
Dłuższy dźwięk oznaczający przyjście SMS'a zwiastował nadchodzące kłopoty. Szybkim ruchem odblokowała ekran i kliknęła na czerwone kółko z białą kopertą w środku. Wiadomość była krótka, zaledwie dwa słowa:
"Zaraz będę"
Szybko rozpuściła włosy i przeczesała je palcami. Czarny golf, tak samo ciemnego koloru jeasny, wyprasowała dłońmi. Różowe kapcie, które miały kształt króliczków w wysoko postawionymi uszami i wystającymi zębami, zdjęła, zastępując je baletkami. Porozrzucane ubranie wrzuciła do kosza na pranie, w międzyczasie poprawiając poduszki na kanapie. Dokładnie dwanaście minut później do jej mieszkania wszedł Laxus Drayer. Były gracz NBA, który z powodu kontuzji powrócił do Japonii, stał dumnie w jej salonie z obojętną miną, ale czujnym okiem, obserwując każdy ruch Erzy Scarlet.
-No więc? - niski głos blondyna przebił wszech panującą ciszę. Cholera, już ją rozgryzł? Szybki jest. Ale zapomniał, że to ona jest aktorką. I to jedną z tych, które zostały obdarzone talentem. Niczym szmaciana lalka opadła na sofę, na co Dreyer nawet nie zareagował. Złapała się oparcia kanapy i iście wytęsknionym wzrokiem spojrzała w okno.
-Hej, Laxus.. Miałeś kiedyś takie uczucie, że wszystko Cię ominęło? Tak, jakbyś na swoje życie patrzył z boku. Nic z niego nie czerpiąc?
-Nie. I Ty też nie. Iwahara weź się w garść, co? Całe dnie tu siedzisz, pijesz, użalasz się nad sobą, a teraz urządzasz mi jakieś żałosne przedstawienie. Zestarzałaś się, Erzo.
To wszystko było prawdą. Od miesiąca nie wychodziła z mieszkania. Rzuciła pracę w teatrze, zaczęła pić i płakać po nocach. Co ona sobie do cholery wyobrażała? Że świat stanie się lepszy? Że coś zmieni? Ależ ona jest głupia!
-Drayer, zamknij się czasem. Jesteś irytujący. - wstała i jakgdyby nigdy nic przytuliła się do niego. Od dziecka był przy niej. Zawsze jej pomagał będąc opryskliwym i wrednym. Jednak za tą maską kryła się czułość i troska. Gdy poszła do piątej klasy szkoły podstawowej jakiś chłopiec zaczepił ją, mówiąc, że ma okropne włosy. Jedenastoletnia Erza Scarlet uciekła ze szkoły i cicho płakała siedząc w parku niedaleko jej domu. Jednak zawsze, jak to w amerykańskich dramatach bywa, ktoś musiał ją znaleźć. I ku jej uciesze i zarazem przerażeniu znalazł ją siedemnastoletni kapitan drużyny "Raijinshū" Laxus Drayer. W stroju koszykarskim z błyskawicą na piersi i czarnych słuchawkach prezentował się bardzo dorośle, ale zarazem chłopięco. Gdy tylko ją zobaczył przeszedł obojętnie obok niej. Nic nie zrobił, nie powiedział. Po prostu szedł. Jednak, gdy nazajutrz wróciła do szkoły, dowiedziała się, że chłopiec, który ją obraził, tak samo jak osoby, które się z niej naśmiewały zostały dotkliwie nastraszone i teraz bały się obrazić kogokolwiek. Erza Scarlet wiedziała już, że zawsze może liczyć na swojego przyjaciela.
-Ej, ej. Bo się jeszcze zakocham! - odsunął ją od siebie i usiadł na fotelu.
-Jeszcze tego nie zrobiłeś? I się przyznajesz. Wstydziłbyś się. - obydwoje zaśmiali się, z tego niewinnego żartu. - Kiedy wróciłeś? Miałeś być z chłopakami na zawodach w Kioto.
-Dzisiaj. Zmiażdżyliśmy wszystkich, więc po co było dłużej czekać? Ale ty, Iwahara nie zmieniaj tematu. Ci dwaj debile spali na mojej klatce schodowej, tak jakby telefony komórkowe nie istniały. Chociaż najlepsze jest to, że Natsu i Grey opowiedzieli mi o wszystkim. Więc? Co masz mi do powiedzenia? Albo co ja mam powiedzieć temu dupkowi? Kurcze, Erza. Jesteście małżeństwem od dwóch lat, a parą od siedmiu..
-Ośmiu. Za trzy tygodnie ośmiu. - poprawiła go.
-No dobra. I co? On nagle sobie wyjeżdża, a ty jak potulna żonka czekasz na niego trzy miesiące, bez żadnych wiadomości, a potem widzisz jego zdjęcie z jakąś babą na okładce "People" i nadal się tym nie przejmujesz. Ale jak pół roku nadal żadnych wiadomości, to dopiero, jakże inteligentna Erza Scarlet postanawia coś z tym zrobić. Szkoda, że było to spicie się i zarzyganie całego mieszkania, wiesz? I teraz rozryczysz się, naprawdę, jesteś żałosna.
-A Ty okrutny Laxusie. Ale za to cię kocham! Muszę iść. - szybko wybiegła całując uprzednio w policzek i wciskając klucze do mieszkania. - Zamknij drzwi i trochę posprzątaj - usłyszał tylko gdy zakładała zielony płaszcz.
- A co ja, sprzątaczka jestem?! - krzyknął za oddalającą się Erzą Scarlet.
Szybko wybiegła z budynku, tylko zapomniała o jednym.. Nadal nie jest gotowa. Jednak teraz nie może zawrócić. Nie teraz! Ścisnęła w ręce zielony notes, który zabrała ze sobą, by w czasie podróży do Nowego Yorku. Podróż trwałaby około piętnastu godzin. Miała dużo czasu. Często latała do Stanów. Czasami na koszykarskie mecze Laxusa albo premiery filmów lub po prostu pozwiedzać. Teraz musiała dostać się tam, by zamknąć jeden, a otworzyć kolejny rozdział w swoim życiu.
Wyciągnęła z kieszeni zielonego płaszcza telefon i wybrała numer do swojego przyjaciel. Leo Loki, był osobą, która zawsze znajdzie sposób, by dostać się w praktycznie niemożliwe miejsce, jeżeli tylko poproszą go o to ważni dla niego ludzie.
Erza Scarlet się do takowych akurat zaliczała.
Wybrała numer i po dwóch sygnałach usłyszała zaspany głos pilota.
-No? - zorientowała się, że spał już dłuższą chwilę i odebranie połączenia było wielkim wyzwaniem.
-Lot do Nowego Yorku. Teraz.
-Szybka i treściwa, jak na moją Er-chan przystało. Zaraz sprawdzę, okay? Wyślę Ci sms'a. - krótka rozmowa zakończyła się z tymi słowami.
-Wracasz? Czy mam zacząć sprzątać? - Laxus Drayer stał oparty o kamienny blok, z rękoma włożonymi w kurtkę.
-Idź sprzątać. To będzie bardziej śmieszne, niż miałabym wrócić, nie sądzisz?
- No okay, ale wiesz - w tym momencie przerwał i podrapał się po głowie w geście zakłopotania - masz całkiem ładne to mieszkanko. Nie chciałbym go niszczyć. - Oboje znów zaśmiali się, ale kobieta spoważniała, gdy dostała wiadomość. Po czterech sekundach jęknęła długo i przeciągle.
-Najbliższy lot mam za trzy dni. I to z dwoma przesiadkami. - odrzuciła głowę do tyłu zaciskając mocno powieki i usta.
-Tak właściwie.. - głos byłego koszykarza wyrwał ją z szeregu nieposkładanych słów i planów. - to dawno nie jadłem FastFood'ów. A takie podróby są słabe, więc może pojedziesz ze mną do Stanów na tłustego hamburgera, co?
-Laxus! - rzuciła mu się na szyję. Była szczęśliwa, że ma takich przyjaciół. Na nich zawsze mogła liczyć. - Wiesz, że nie dojedziemy tam autem? I nie, nie mam zamiaru płynąć promem. Ale dziękuję.
-Ale kto mówił o aucie, co? Hah, widzisz mam swoje kontakty. Poczekaj chwilę. - wyciągnął telefon i wybrał numer. Chwilę potem usłyszała urywki rozmowy. - Lucy? Śpisz? No to świetnie! Twój tata jest w domu? Idealnie. Podrzucisz nas gdzieś? No, mnie i Erzę. Tak, tą Erzę. - szybkim ruchem przesunął telefon od swojego ucha i odczekał parę sekund, podczas których obydwoje usłyszeli długi krzyk ekscytacji. - Już? - znów powtórzył gest cicho licząc do sześciu i znów przemówił lekko zirytowanym głosem - Będziemy u ciebie za parę minut. Tak, da ci autograf. No, na razie. - rozłączył się i włożył telefon do kieszeni. W czasie gdy Erza stała z przekrzywioną głową patrząc na tą dziwną rozmowę, Drayer złapał ją za rękę i poprowadził do swojego czarnego Porshe.
Otworzył przed nią drzwi od strony pasażera, a ona bez słowa wsiadła. Sam usiadł za kierownicą i zapiął pasy, tak samo postąpiła ona. Już po chwili wyjeżdżał z Magnolii.
- Wytłumaczysz mi co się dzieje?
-No jedziemy na hamburgera, nie? Wiesz, głodny się zrobiłem. Te całe zawody, treningi, gównarzera. Czy ty zdajesz sobie sprawę jak takie siedemnastolatki potrafią dobić człowieka? - udał wielce zmęczonego i tylko jakimś cudem ukrywał uśmiech. Musiała przyznać, aktorem był słabym, ale komikiem - pierwsza klasa!
- Nie o to mi chodziło. Do kogo dzwoniłeś? Kim jest Lucy, do której jedziemy? Gdzie ma nas podwieźć? Drayer! - uderzyła go otwartą ręką przez głowę, gdy ten nie odpowiedział.
-Kobieto, ja prowadzę! Wszystkiego dowiesz się na miejscu. Taki prezent na waszą ósmą rocznicę. - spojrzał na nią i pogłaskał po długich włosach. - Wszystko się ułoży, zobaczysz. - jego szczery uśmiech dodał jej odwagi.
-Tak, dla nas nie ma rzeczy niemożliwych.
Wysiedli przed ogromną rezydencją. Mimo ciemności, która otaczała cały budynek, mogła zobaczyć piękny ogród i pomnik anioła. Trawnik, tak samo jak żywopłoty był równo obcięty, a liczne wieżyczki dodawały domowi wygląd średniowiecznego zamku. Przed wejściem czekała dziewczyna ubrana w biały top i czerwoną spódniczkę. Na ramiona zarzuciła tylko brązową kurtkę. Włosy związała w luźną kitkę na boku przepasaną ciemną wstążką.
-Hej Lucy! - Drayer wystawił ramiona chcąc ją przytulić, ale ta szybko podbiegła do czerwonowłosej, całkowicie go ignorując.
-Erza! I to na żywo! Jejciu, jestem twoją fanką! Nie wierzę, że znasz tego idiotę - wskazała ręką na byłego koszykarza.
-Ej, ja tu jestem! I stoję cztery kroki dalej. Uważaj na słowa, mała. - Podszedł do nich i oparł rękę o głowę blondynki, na co ta fuknęła zażenowana. - Dobra, jak pierwsze "ohy i ahy" minęły to przechodzimy do sedna sprawy. Erza, to jest Lucy Hertfilia - jeden z najlepszych prawników w całej Japonii.
-No ej, nie całej. Nie chwal mnie tak, bo się zarumienię. - cicho zaśmiała się dziewczyna.
-Ale jak widzisz nie jest dobrze wychowana, bo przerwa jak ktoś mówi. Au. - Laxus jęknął, gdy ta wbiła mu dwa palce pod żebra. - Lucy, to jest Erza Scarlet, ale to już wiesz i nie krzycz, gdy powiem Ci, że ma do ciebie sprawę. - Gdy ta chciała zacząć wrzeszczeć, on szybko zatkał jej usta ręką. - Mówiłem, nie krzycz. Musimy dostać się do Nowego Yorku. Podrzucisz nas? -zdjął powoli prowizoryczny knebel, a gdy prawniczka zrobiła kilka wdechów zaczęła okazywać swój entuzjazm piszcząc i śpiewając pod nosem.
Przeszli około pół kilometra, gdzie dotarli do hangaru, co zdziwiło aktorkę.
-Mówiłem jest najlepsza. No i jej ojciec jest premierem Japonii. Spokojnie ich na to stać. - szeptem powiedział blondyn, tylko by tancerka to zobaczyła.
-Jesteśmy! - uradowana dziewczyna otworzyła pilotem wielkie, a wręcz monstrualne wrota. - Czeka nas parę godzin drogi. Macie wszystko przy sobie? -Obydwoje spojrzeli na siebie i jęknęli. Jak mogli przeoczyć coś tak oczywistego?! Idioci.
-Tak, wszystko czeka już na miejscu. - Laxus złapał ją za rękę i poprowadził w stronę niebieskiego samolotu z dużym napisem "Christina". - Mała, masz pilota?
-Ojć. Myślałam, że ty się tym zajmiesz.. - cicho zaśmiała się do blondyna, ale widząc jego przerażone oczy znów wybuchnęła śmiechem. - Zaraz Scorpio tutaj będzie. Jest rodzinnym pilotem. Spoko, szybko się uwiniemy. Jutro już tam będziemy. - poprawiła spadającą wstążkę i pomachała do zbliżającego się człowieka.
-We are! - skrzyżował ręce, a palce ułożył w literę V. - Gdzie tym razem, Lucy?
-Nowy York. Dasz radę? - zapytała uśmiechając się promiennie.
-Jasne, ale za mało mi płacą, żebym wstawał o pierwszej w nocy. - Zaczął wyliczać, jak to zmęczony jest i za dużo lata w ostatnim czasie. Zirytowana Heartfilia uniosła ręce w geście kapitulacji i zgrzytając zębami obiecała, że da mu podwyżkę.
Godzinę potem już wznosili się ku niebu. Laxus, który został wygoniony przez blondynkę, siedział wraz ze Scorpio w kabinie pilota. Natomiast dziewczyny rozsiadły się na fotelach i zajadając orzeszki rozmawiały o życiu Erzy Scarlet. Nie tylko scenicznym, ale też prywatnym.
-No to jak jest między tobą, a Jellalem? Słyszałam, że wyjechał. -zapytała popijając wodę mineralną. Gorszego pytania zadać nie mogła. Oczywiście mogła skłamać, było to oczywiste, ale ona tyle jej zawdzięcza. Nie mogłaby.
-Dobrze. Właśnie do niego lecę. - zaśmiała się sztucznie, co Heartfilia najwyraźniej zauważyła, bo podpytywała dalej.
-Ach, tak? Słyszałam, że ma nową przyjaciółkę. Nazywała się chyba.. Ulte.. Ultari? Pamiętasz? Jakoś zapomniałam.
-Ultear. Ultear Milkovich. To przyjaciółka Jellala. - Wzięła dużą garść orzeszków do buzi chociaż na chwilę czymś się zająć.
-Jest bardzo ładna. Nie boisz się, że zabierze ci męża? W końcu dzieli was prawie pięćset kilometrów, nawet dwa razy więcej, co ja mówię. Chociaż mogę się mylić. Zawsze z geografii byłam słaba. Przecież stąd nie możesz go kontrolować. - W tym czasie Erza wszystko przeżuła i zastanowiła się nad tym, czy kiedykolwiek go kontrolowała. Szybko znalazła odpowiedź.
- Wiesz.. Znamy się od dziecka, ale zostaliśmy rozdzieleni. Potem spotkaliśmy się w liceum, chociaż na początku byliśmy przyjaciółmi z dawnych lat. Ja chodziłam do Akademii Wróżek od pierwszego semstru. Jellal dołączył w drugim. Hah, już w pierwszy dzień dostaliśmy karę. - wyciągnęła z płaszcza notes i pokazała jej zdjęcie, gdzie ona stoi naburmuszona, a on próbuje ją przeprosić. Dokładnie pamiętała ten dzień.
Środa zawsze była dniem, który najbardziej lubiła. Na pierwszej godzinie miała historię - jej ulubiony przedmiot. Dzisiaj akurat omawiali bitwę pod Trafalgarem, z której miała być potem kartkówka. Przed salą stała już Mirajane i Evergreen - jej najlepsze koleżanki. Wszystkie trzymały zeszyty powtarzając temat, który ostatnio omawiali. Happy zwany również "Kotkiem", chociaż sam nie wiedziała dlaczego, lubił odpytywać uczniów z ostatnich zajęć.
Przywitała się i weszła do klasy. Chwilę potem zebrała się cała grupa, która cicho rozmawiając planowała dzisiejsze popołudnie. Oczywiście została zaproszona na karaoke, do którego chętnie się przyłączy jak tylko wypełni obowiązki przewodniczącej klasy. Nauczyciel szybko rozpoczął lekcję chcąc kogoś odpytać, gdy po chwili wszedł ich wychowawca, Libra.
-Przepraszam, ja tylko na chwilę. Mogę coś ogłosić? - zapytała grzecznie belferka, ale nie widząc sprzeciwu, kontynuowała. - Od teraz wasza klasa będzie liczyć o jednego ucznia więcej. Jellal przeniósł się tutaj z Niebiańskiej Akademii, więc przyjmijcie go miło. Możesz wejść. - powiedziała w stronę drzwi. Do pomieszczenia wszedł wysoki i umięśniony, ale nieprzesadnie szesnastoletni chłopak. Był przystojny, to musiał przyznać każdy. Niebieskie włosy, delikatne, aczkolwiek męskie rysy i pociągający tatuaż, koloru krwistoczerwonego. Erza zajęta powtarzaniem wiadomości tylko na chwilę spojrzała na nowego ucznia. Od razu poznała tą osobę. Sama nie wiedziała, kiedy klasa wydała zdumiony krzyk. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że przewróciła krzesło przy gwałtownym wstawaniu.
-Je..llal. - szepnęła cicho, prawie niedosłyszalnie, ale on usłyszał i uśmiechnął się pod nosem.
-Erzo, jak miło cię znów widzieć. Ale radziłbym ci podnieść krzesło. Ranisz nogi dziewczyny za tobą. - Na to stwierdzenie wszyscy zaczęli się śmiać, a Scarlet zaczęła przepraszać Mirajane, która bardziej zainteresowała się znajomością tych dwóch osób, niż bólem nogi.
Libra wyszła, a Happy zaczął wypytywać go o kilka rzeczy. Fernandes odpowiadał w dziwny i tajemniczy sposób, który miała zrozumieć tylko przewodnicząca. Oczywiście, został odpytany, gdyż musiał nadrobić całe półrocze. Nauczyciel chciał mu dać trochę czasu na przygotowanie, ale Jellal wolał mieć to z głowy. Na prawie wszystkie pytania odpowiedział wyczerpująco i bezbłędnie. Czasami był tylko pytany o jakieś szczegóły czy daty, ale z tym nie miał większego problemu. Semestr zaliczył równo z dzwonkiem, co oznaczało tylko zmianę klasy i przedmiotu, bo przerwę mieli tylko obiadową, która trwała półtora godziny.
Pamiętała, że na następnej mieli matematykę. Siedziała w trzeciej ławce w rzędzie od okna. Jellal natomiast, jak na złość usiadł obok niej, w środkowym przedziale siedzeń. Aries, która tylko przywitała się z nowym uczniem i poprosiła aby przyniósł jej swój stary podręcznik, by mogła mu zaznaczyć materiały, z których miał się przygotować. Chwilę jej to zajęło, więc Jellal miał chwilę, by przywitać się z dawną przyjaciółką. Na jej blat trafiła zwinięta kartka. Sprawdzając, czy nikt nie patrzy, odwinęła ją i zarumieniła się na słowa na niej zawarte:
"Tęskniłaś?"
Stwierdziła, że miał ładne pismo. Oczywiście, jako wzorowa uczennica schowała kartkę do kieszeni szkolnego mundurku i skupiła się na lekcji, którą rozpoczęła Aries.
Jednak Fernandes nie odpuszczał. Rzucał kolejne kartki, które Erza skrupulatnie ukrywała, jednak nie uszło to uwadze nauczycielki, która za karę kazała im czyścić tablicę i ławki przez tydzień.
Porozmawiali dopiero na przerwie. Wszyscy zgromadzili się wokół ławki chłopaka i zadawali mu liczne pytania, aż w końcu Erza musiała im przerwać, bo nie pozwoliliby mu zjeść. Mirajane podsunęła pomysł, aby dziewczyna, jako przewodnicząca oprowadziła go po szkole. Wszyscy stanęli za jej pomysłem, chcąc zobaczyć reakcję Scarlet. Oboje wstali i wyszli z klasy, a tłum gapiów towarzyszył im, aż nie zniknęli na kolejnym korytarzem.
Gdy znaleźli się w szatni, pozwolili swoim emocją przejąć kontrolę. Erza wtuliła się w niego, trzymając głowie na jego obojczyku.
-Tęskniłam. - wyznała cicho. - Kiedy wróciłeś do Magnolii?
-Niedawno. - odsunął ją od siebie patrząc na jej ciało. - Zmieniłaś się. - Stwierdził. - Masz piękne włosy. - Wziął kilka kosmyków w palce i przeczesa4ł. - Cała jesteś piękna.
-Jellal! - Zarumieniła się i odskoczyła kilka kroków do tyłu. - Ty też.. Ten, no.. się zmieniłeś.
- Tak? A co się we mnie zmieniło? - zapytał opierając się o ścianę.
- Em.. Tatuaż! Masz tatuaż. - Niegrzecznym ruchem wskazała na jego twarz.
- Ciekawy wzór, prawda? Dwa ważne dla mnie elementu. Ornament wieży, związany z domem dziecka. I jego barwa. Szkarłat. To kolor Twoich włosów, Erzo. - po tych słowach patrzył chwilę na jej twarzy, gdy włosy, jakimś nienaturalnym gestem uniosły się odrobinę do góry. Czas jakby stanął, byli tylko oni.
Erza Scarlet i Jellal Fernandes.
-Tęskniłem. - Jedno słowo, które przełamało dystans czasu, jaki ich dzielił. Jedno słowo, które stało się początkiem ich odnowionej przyjaźni.
- A to? - zapytała Lucy wskazując na zdjęcie grupowe ich paczki.
-Hah, to bardzo śmieszna historia! Wtedy po raz pierwszy prawie mnie pocałował.
-Prawie? - zdziwiona dziewczyna przechyliła głowę z prawą stronę.
-Hah, na początku oboje mieliśmy wielkie opory, ale wszystko zmieniło się w drugiej klasie.
Minęły cztery miesiące. Wszyscy nie mogli doczekać się wakacji, które zbliżały się wielkimi krokami. Oczywiście, oznaczało to też dużo kucia, ale teraz chcieli odpocząć.
Fernandes w ciągu paru dni został zaakceptowany przez całą klasę. Tak samo nabawił się sporego grona fanek. Wrogów też kilku zdobył, ale to tylko przez swoją popularność.Dzisiaj mieli iść na karaoke. Oczywiście wszyscy z klasy byli zaproszeni, dlatego mieli dość potężną grupę. Ale większość osób odpadło z powodu nauki, wcześniejszych planów, albo po prostu z powodu z braku chęci. Została więc ich szóstka. Zarówno Mira jak i Levy cieszyły się z tego pomysłu, bo uwielbiały śpiewać. Gajeel i Juvia, jako nowi uczniowie, którzy dołączyli na początku tygodnia musieli iść obowiązkowo. Natomiast Jellal i Erza poszli z braku pomysłów na popołudnie.
Spotkali się przed barem "Edolas", gdzie obywała się bitwa karaoke. Kupili bilety, zamówili napoje i wybrali repertuar. Wszyscy stawiali na rock. Gajeel wolał mocniejsze brzmienia, ale Levy, woląca spokojną muzykę kategorycznie mu tego zabroniła.
- Zaczynamy od solo czy battle? - zapytała Juvia siedząc na końcu kanapy i obsługując telewizor. Wszyscy woleli na początku śpiewać samemu, a potem przejść na bitwę.
Każdy śpiewał w różnej tonacji, mocniej lub bardziej przykładając się do piosenki, którą wybrali. Na arenie "Bitwy" utworzyli zespołu trzy vs. trzy. Dziewczyny przeciwko chłopakom. Oczywiście, wygrały te pierwsze, ale wszyscy dali z siebie wszystko. Przegrany stawiał pizzę, na którą poszli od razu po skończeniu bitwy.
Weszli również do budki ze zdjęciami, gdzie zrobili sześć zdjęć. Dla każdego po jednym. Teraz stali przed kinem, gdyż w tym miejscu, każdy rozchodził się w swoją stronę.
-To ja się zwijam. - powiedział Gajeel . Za nim podążyła Juvia, która również się pożegnała i dogoniła go dopiero na pasach. Obydwoje mieszkali w tej samej dzielnicy. Potem rozeszła się reszta ekipy, dopóki ich trójka: Jellal, Erza i Levy nie zostali sami. Oczywiście McGarden wymigała się, że musi iść do biblioteki i w mgnieniu oka znalazła się dwie ulice dalej.
-Chodź, robi się późno. Odprowadzę Cię. - głos Fernandesa zabrzmiał jej w uszach wyrywając z zamyślenia.
-Muszę kupić jeszcze kilka rzeczy. Będę kuć do późna. Na razie. - pomachała i odwróciła się chcąc odejść, ale trzymał pod łokciem, umożliwiając odejście.- Jellal, naprawdę mam dużo nauki. Zbliża się koniec roku.
-Unikasz mnie, Erzo. - jego czarne tęczówki świdrowały jej twarz, aż prawie upadła pod wpływem jego egzystencji. Nie izolowała się od niego. Lubiła z nim spędzać czas. Przecież są przyjaciółmi!
-Nie powinnaś się tak zachowywać. Boisz się mnie? - Zbliżył się do niej, nadal ściskając jej ramię. Drugą ręką podniósł jej podbródek, unosząc głowę do góry. Czuła jego oddech na swoich policzkach i oczy patrzące prosto w jej. Dzieliły ich tylko milimetry, gdy nagle usłyszała spokojny i opanowany głos tuż obok swojego ucha:
-Żartowałem. - po tych słowach odszedł, a ona została na tej ulicy sama, ciężko oddychając i podpierając się latarni, aż całkowicie zsunęła się na ziemię.
-Serio? Świnia. - Widząc karcący wzrok tancerki szybko się poprawiła. - One są urocze, takie różowe! No wiesz, o co mi chodzi. - Zmieszana patrzyła na śmiejącą się Scarlet.
-A kiedy naprawdę pierwszy raz cię pocałował?
-Byliśmy wtedy w drugiej klasie, w drugim semestrze. Wtedy doszli do nas nowi uczniowie. Natsu i Gray, byli kochani, ale myśleli, że ulegnę ich chłopięcemu urokowi. Nawet się o to założyli. - zaśmiała się, bo było to kolejne miłe wspomnienie.
Siędząc na dachu paczka podzieliła się na dwie grupy. Dziewczyn, które huczały na temat nowej pary: Gajeela i Levy oraz chłopców, którzy zasypywali pytaniami nowych. Oczywiście nie odbyło się bez sarkastycznych uwag i podważania ich męskości.
-Jestem pewien, że ta laska spławi was w pięć minut. A jeśli nie, musisz ją pocałować. W policzek czy usta. Gdzie chcesz.- Redfox wskazał na Scarlet, która popijała sok z puszki śmiejąc się z naburmuszonej miny McGarden.
-Przewodnicząca? Okay, o co zakład? - Natsu wyciągnął ręce do góry łącząc je ze sobą i ziewając. - Łatwizna.
-Jeśli przegrasz stawiasz butelkę sake, a jeśli wygrasz my tobie. Uczciwy układ, nie?
-No, ale wy też bierzecie udział. Sam z Natsu się na to nie piszemy. Jesteśmy nowi, a tutaj całkiem sporo dziewczyn z porządnym asortymentem. I to z górnej półki, więc wszyscy za jednego, jeden za wszystkich, co? Chyba, że chcecie mi powiedzieć, że z was cieniasy są. - Fullbaster siedzący do tej pory cicho wstał i podszedł do siedzącej aktorki.
-I co? -zapytała Heartfhilia z buzią wypchaną orzeszkami.
-Już po trzech minutach został odesłany. Chociaż był z nich najbardziej uroczy. - napiła się trochę wody. Zaschło jej w gardle.
-A ten Natsu? Jak mu poszło?
-Półtora minuty i odcisk mojej ręki na twarzy. - Spojrzała na swoje dłonie, które tak często dotykały męskiego policzka w uczuciu złości.
-Kto jeszcze brał udział?
-Gajeel, który powiedział tylko "cześć" i odszedł, bo był wtedy z Levy. Freed, który zamiast mnie podrywać, gadał o Laxusie, no i Jellal, który wygrał cztery butelki sake.
-No, jak to zrobił? Powiedz mi, powiedz mi! - cicho piszczała, bo to właśnie jej, Lucy Heartfilii zdradza tyle szczegółów.
-Chyba zwyczajnie. Tak mi się zdaje.
-Czyli nikt niewygrał? - zdruzgotani uczniowie siedzieli w kącie, użalając się nad sobą.
-Nie, Gray. Jeszcze jestem ja.
-Fernandes, przynajmniej ty się nie kompromituj. - Freed złapał go za ramię, by ten został. Mimo to wstał i podszedł to czerwonowłosej.
-Cześć dziewczyny! Co tam? - zapytał Fernandes kucając obok nich. Gdy te zaczęły mu coś opowiadać, on uśmiechnął się do Erzy i przerwał Mirajane, która swoim uroczym głosem pisnęła "Ojej", gdy ten powiedział, że Scarlet jest brudna.
-Naprawdę? Gdzie? - chciała wyciągnąć telefon, który trzymała w kieszeni spódniczki, ale Fernandes był szybszy. i pokazał jej policzek.
-Pomogę Ci. - przybliżył się do niej i na ucho powiedział tylko kilka słów. Po tym pocałował ją w policzek i pożegnał się odchodząc do kolegów.
W ten sposób wygrał cztery butelki sake i bilet na miłe popołudnie z Erzą Scarlet.
-I tylko tyle? - zawiedziona blondynka chwyciła za żelki. Spodziewała się czegoś więcej.
-Nie, poszliśmy się do mnie uczyć, o to był się zapytać. No i wtedy mnie pocałował.
-Przepraszam za najście. - powiedział troszkę głośniej Jellal wchodząc do domu Drayerów.
-Nikogo nie ma, spokojnie. Chodźmy na górę. - przeszli przez dwanaście schodów i stanęli przed białymi drzwiami, które Erza otworzyła i wpuściła go do środka. To co zobaczył wręcz idealnie dla takiej osoby jak ona. Żółte ściany i drewniana podłoga, na której leżał czerwony dywan w czerwone wzorki. Czarna szafa stała naprzeciwko brązowego biurka, które wypełnione było notatkami i jedzeniem. Łóżko zaścielane zieloną pościelą stało w roku pokoju. Wszystko było idealnie wkomponowane w przestrzeń.
-Siadaj. - Wskazała na fotel. - Historia sztuki, tak? Gdzieś tutaj miałam notatki. Poczekaj chwilkę. - Zaczęła szukać w małej szufladce, ale Jellal był szybszy i na głos zaczął czytać jej zapiski. Szybko chwyciła za kartki i usiadła obok. - Dział jest prosty. Nie wiem czego w nim nie rozumiesz. Renesans skupiał się głownie na idei humanistycznej "Nic co ludzkie nie jest mi obce", więc.. Jellal, co robisz? - mrugnęła kilka razy, gdy Fernandes złapał kilka jej kosmyków i zaczął się nimi bawić.
-Erzo, czy pocałunki są ludzkie? - zapytał ciągle patrząc się w jej piękne, brązowe oczy.
-Chyba tak. Nie wiem dlaczego o to pytasz. - Gdy tylko skończyła wypowiadać poczuła jego usta na swoich. Niebieskowłosy złapał ją za policzki, bliżej przyciągając do siebie. Ona, wplotła ręce w jego włosy delikatnie je przeczesując. Swoimi piersiami naparła na jego tors, przewracając go na oparcie fotela. Usiadła na jego kolanach nie przerywając pieszczoty, która stała się jeszcze bardziej zachłanna.
-Teraz już zdam. I to na piątkę! - Zażartował. Oboje przeżyli dzisiaj swój pierwszy prawdziwy pocałunek. A właściwie kilka serii. Najbardziej chciało jej się śmiać z tego, że to właśnie ona, zaczęła większość.
-Jakie to słodkie! - krzyczała Heartfilia tak głośno, że przyszedł Laxus i pytał czy wszystko w porządku. - Erza, a to zdjęcie? - wskazała na nią i Fernandesa w przebraniach. Notes, który teraz leżał na jej kolanach ciągle był przewracany i zabierany z rąk do rąk.
-Sztuka. Jakaś dla dzieci. Nie pamiętam dobrze tytułu. Grałam ich całkiem sporo, wiesz. To właśnie wtedy Jellal i ja całowaliśmy się publicznie. - Widząc jej wzrok wytłumaczyła - Zazwyczaj umawialiśmy się po szkole.
-Ale dlaczego ja? - krzyczał Natsu, gdy miał wcielić się w postać smoka. Oczywiście, podobała mu się ta rola, ale co on, baba jest żeby grać?
-Dragneel cisza. Gray i Jellal będą grać główne role. Zrobimy casting. Tak samo Mira i Erza. Wszystko jasne? - zapytała Laki Olietta, nauczycielka histrori sztuki. Gdy cała klasa nie zgłaszała sprzeciwu przeszła do rozdawania scenariuszy. - Jutro pierwsza próba! Zapoznajcie się z tekstem, macie czas do końca lekcji, czyli jakieś dwadzieścia siedem minut.
-I jak? - zapytał Fernandes, gdy jedli śniadanie na schodach szkoły. Robiło się coraz zimniej.
-Nawet. Ale ryż jest chyba rozgotowany. - Niebieskowłosy zaśmiał się na to stwierdzenie, ale pałeczkami chwycił kawałek jej drugiego śniadania. Było idealne.
-Co jest, Erzo? Nie słuchasz mnie i straciłaś poczucie smaku. Chyba musimy iść na ciasto truskawkowe, co? - Scarlet od razu odżyła i przytuliła swojego przyjaciela. Nie poprosił jej o bycie parą, więc tak się określali chociaż czasami było to niewygodne.
-Kocham Cię, Jellal! - krzyknęła, a jakieś pierwszoroczniaki zaśmiały się wchodząc do szkoły. Dopiero po tym geście uświadomiła sobie, co powiedziała. Jednak zanim zdążyła przeprosić czy chociażby zakryć twarz włosami, Fernandes przyciągnął ją do siebie, tak, ze upadła na jego kolana.
-Też Cię kocham, Erzo. - Nim dotarły do niej słowa chłopaka, znów poczuła jego usta na swoich. Ciepły dotyk i miła euforia ogarnęły jej ciało. Wszczepiła ręce w jego włosy, a on przyciągnął ją bliżej siebie głaszcząc jej czerwone kosmyki i podtrzymując głowę.
-Ojej! - zawołała Mira, gdy wchodziła do szkoły i zobaczyła całującą się parę. - To wy tak na serio? - zapytała, gdy oboje się ogarnęli po jej krzyku. Scarlet chciała jakoś się wytłumaczyć, ale spokojny głos Jellala troszkę ją uspokoił.
-Tak, Erza i ja jesteśmy parą, prawda kochanie? - zanim czwerwonowłosa odpowiedziała, chociaż sama nie wiedziała, co miałaby powiedzieć, reszta dziewczyn zaczęła jej gratulować i przytulać.A ona nadal nie rozumiała słów, które wypowiedział Jellal Fernandes zaledwie trzy minuty temu.
-Zaczynamy casting. Mira, Erza zapraszam. - Laki wyciągnęła rękę i wskazała scenę.
-Proszę pani, bo ja chcę zrezygnować. - odezwała się Strauss uśmiechając się do kobiety.
-Ja też. - Gray wstał z siedzenia dla widowni i stanął za białowłosą.
-Ale dlaczego, dzieci? Przecież macie równe szanse. - Zaczęła mówić, o tym jak ciężko jest dostać role nawet w przedstawieniu dla dzieci, ale w końcu zaakceptowała ich wybór.
-Scena pierwsza, przedstawienie rycerza! Zaczynamy. Jellal, zapraszam.
Próby zaczęły się na dobre. Czasami zostawali po szkole, albo ćwiczyli na jakichś dodatkowych zajęciach. Premiera miała odbyć się za trzy dni, a oni jeszcze nie ćwiczyli finałowej sceny. Miało to być romantyczne wyznanie księcia i pokonanie złego smoka, który więził księżniczkę.
-Ćwiczymy zakończenie! Raz, raz! - krzyknęła belferka klaszcząc w dłonie. - Tak, przebijasz go mieczem, tak. Dobrze, stajesz na nim i mówisz swoją kwestię. Idealnie, Jellal! Wszystko będzie bezbłędnie. Zobaczycie, to będzie hit!
Te kilka dni minęło, a dzisiaj odbywała się premiera. Każdy był zdenerwowany, bo tylko dwa razy przećwiczyli koniec.
-Agh - wydał z siebie smok, upadając martwy na ziemię.
-Księżniczko, jesteś wolna! Proszę, zostań ze mną. Kocham Cię. - krzyknął Jellal, przebrany za Siegraina. Chwycił Erzę, która odgrywała rolę Królowej Wróżek w pasie i gdy miał ją przytulić, zrobił coś zgoła odmiennego. Pocałował ją. Tak, jak książę całuje księżniczkę.
-I żyli długo i szczęśliwie! - nagle smok podniósł się do góry, gdyż musiał coś zrobić. Zmiana zakończenia była niespodziewana, ale pewnie lepsza, gdyż dzieci wstały i zaczęły na zmianę klaskać i krzyczeć.
-Dostało Wam się za to? - Ciekawa Lucy chwyciła za notes.
-Nie, Laki nam wybaczyła, ale już w drugiej klasie niczego nie graliśmy.
-A trzecia?
-Ona była najgorsza. Wiesz, dużo nauki i obowiązków. - Erza wyjrzała przez małe samolotowe okienko. - W tej klasie się rozstaliśmy.
-Mam już dość - jęknęła Juvia. Dzisiaj wszyscy poszli na piknik. Ot, taki odpoczynek od kucia.
-Tak, jeszcze tylko cztery przedmioty. Macie już jakieś plany? - zapytała Erza jedząc jabłko. Każdy miał. Natsu i Gray dostali się do klubu, więc nie musieli kontynuować nauki. Mira wybrała zawód niani, natomiast Juvia i Gajeel mechanika. Było to duże zaskoczenie, bo nikt się tego nie spodziewał po Loxar. Jednak tymi słowami skierowała na siebie uwagę Fullbastera, z którym dwa miesiące potem tworzyła parę.
-A Ty, Erzo? - Jellal był zainteresowany tym tematem, bo Scarlet jeszcze nie była pewna, czy idzie do szkoły tańca czy na studia aktorskie.
-Jeszcze nie wiem. A Ty? - kiwnęła w stronę Fernandesa wyrzucając ogryzek do kosza.
-Fotografia. - krótka odpowiedź wystarczyła, by czerwonowłosa upewniła się, że coś jest nie tak.
Ostatni miesiąc minął szybko. Wszyscy spędzili go na kuciu i poprawianiu ocen. Nikt nie miał czasu cieszyć się piękną pogodą. Jednak dzisiaj wracając ze szkoły Jellal i Erza szli wolniej niż zwykle. Rozmawiali o planach na wakacje, które będą trwać aż trzy miesiące. Mieli razem wyjechać nad morze, a potem spędzić ostatnie dni razem. Zakończenie ma odbyć się za dwa dni, więc mieli troszkę więcej czasu dla siebie. Obydwoje zdali ze wzorowymi świadectwami i obszerną drogą na studia.
W dzień zakończenia roku szkolnego wszyscy elegancko ubrani żegnali się z Akademią Wróżek. Dzisiaj każdy był zarazem szczęśliwy i smutny. Cieszyli się, że są już upragnione wakacje i zasłużony odpoczynek. Jednak musieli rozstać się z przyjaciółmi, z którymi spędzili trzy lata swojego życia. I to chyba najlepsze.
-Chodźmy dzisiaj do jakiegoś baru, czy coś. - zaproponował Natsu, gdy wszyscy stali przed ich byłą szkołą.
-Jestem spłukany. - wyznał Gray, a większość go poparła.
-Możemy iść do mnie. Ostatnio ojciec przelał mi trochę kasy. - Jellal oparł się o Scarlet czule uśmiechając.
-Proponujesz to nam czy Erzie? - Żart Freeda rozbawił wszystkich, a szczególnie niebieskowłosego, który umówił się z paczką na godzinę osiemnastą w magnolskim parku.
-I jak wyglądam? - zapytała przyszła aktorka blondyna wchodząc do jego pokoju.
-Wyjdź. - Drayer jak zwykle ze słuchawkami na uszach czytał książkę.
-Laxus! Naprawdę mi zależy, powiedz. - błagała.
-Wow. - Naprawdę był pod wrażeniem. Włosy, jak zwykle rozpuściła, ale co było zaskoczeniem miała na sobie sukienkę i pomalowała się. Wytuszowała i podkręciła rzęsy. Na usta nałożyła błyszczyk. W uszach miała kolczyki, które dostała od Jellala na ich pierwszą rocznicę. Kreacja była biała i delikatnie kloszowana. Przez talię przewiązała oliwkową wstążkę wiązaną u boku. Na stopach miała beżowe szpilki. - Poczekaj chwilę. - Wstał z łóżka i chwycił za trzecią szufladę biurka. Poszukał czegoś i potem jej rzucił. - Łap. Może ci się przydać. A teraz wyjdź. Już. - Zamknął za nią drzwi i dopiero teraz zobaczyła zawartość małego pakunku. Gdy ochłonęła zaczęła na niego krzyczeć, ale w zamian usłyszała tylko głośny rockowy utwór.
W rękach trzymała małe pudełeczko prezerwatyw.
-Freed, ogarnij się. - prosiła Mira. Gdy urządzili zawody w piciu i Justine odpadł nagle zaczął płakać, że Laxus nie byłby dumny. Oczywiście Erza pocieszyła go, że nawet Drayer by tyle nie wypił, ale kazała mu również więcej nie pić. Było już grubo po jedenastej, gdy zabawa się skończyła. Teraz Natsu zarywał do kwiatka, który stał naprzeciwko niego. Gray już dawno wyszedł z Juvią, tak samo Gajeel i Levy.
-Ej, odprowadzić Was? - zapytała Erza patrząc na pijaną dwójkę przyjaciół. Dragneel i Justine ledwo słaniali się na nogach. Mira, która mieszkała najbliżej zadeklarowała, że zadba o ich bezpieczny powrót. Już dwadzieścia minut potem nie było nikogo.
-To ja też się będę zbierać. - Scarlet wstała i chciała iść w stronę drzwi, gdzie znajdowały się wieszaki na ubrania i jej buty.
-Czekaj, późno już. Zostań na noc. Ja będę spać na kanapie w salonie, albo sypialni ojca, a ty u mnie, co? - Widząc zarumienioną i niezdecydowaną dziewczynę szybko dodał - Znaczy, jeśli chcesz. Bo mogę niby zamówić taksówkę i wiesz ona cię zawiedzie pod dom i nie będziesz..
-Wiem jak działają taksówki. - Zaśmiała się. - Zostanę.
Fernandes pożyczył jej swoje ubrania i teraz siedziała pod prysznicem.
-Co ja robię? - mówiła sama do siebie. Stała naga w jego łazience, miała spać w jego pokoju i jeszcze wypędzić go na niewygodną skórzaną kanapę? Nie, nie mogła tego zrobić. Owinęła się w ręcznik i założyła koszulkę.
-Jellal? - zawołała. Usłyszała kroki, a potem poraziło ją zapalane światło. Miał na sobie tylko dresowe spodnie. Wyglądał zniewalająco. Kropelki wody opadały na jego umięśnioną klatkę piersiową.
-Jesteś.. wspaniały. - Szepnęła cicho, podchodząc do niego. Palcem przejechała po jego mięśniach. Chłopak jęknął.
-Erza, przestań. - Złapał ją za ręce i odsunął od siebie. Mimo to, ona nieustąpiła. Przytuliła się do niego. Jej piersi znów naparły na jego tors, a udo znajdowało się niebezpiecznie blisko jego krocza.
-Powstrzymasz mnie? - zapytała niewinnie całując jego obojczyk.
-Przegięłaś, Scarlet. - Mocno złapał ją za pośladki i zaniósł na łóżko. Pochylił się nad nią i pocałował. Władczo i dominująco. Wsunął rękę pod jej koszulkę badając idealny brzuch. Pieszczotę przeniósł na jej szyję i ucho. Ona również nie pozostawała bierna. Bawiła się jego włosami i palcem zarysowywała mięśnie jego klatki piersiowej.
Na chwilę przestał, a ona zdezorientowana spojrzała w jego oczy.
-Co jest, Jellal? Kochajmy się. - szepnęła uwodzicielsko. Muskając wargami jego ramię.
-Nie chcę cię skrzywdzić, Erzo. Przestańmy dopóki to jest przyjemne. - Zszedł z łóżka i chciał wyjść, gdy poczuł jej rękę na swoim nadgarstku.
-Skrzywdzisz mnie, jeśli teraz wyjdziesz. - Powiedziała cicho. Puściła go i spuściła głowę. Poczuła jak ją przytula. I jego pocałunki na swoim czole, policzkach, ustach.
Tej nocy spełniali swoje najskrytsze pragnienia. A Erza była pewna, że prezent, który dostała od Laxusa na pewno się nie zmarnuje.
Trzy tygodnie minęły. Wszyscy za sześć dni mieli wybrać się nad morze.
-I gdzie cię przyjęli, Erzo?
-Do szkoły aktorskiej, a jako kursy dodatkowe wzięłam taniec. Ty idziesz na Uniwersytet Tokijski, prawda? - zapytała cicho.
-Tak. Kilka dni temu byłem zdawać. Ty dostałaś się ze stypendium, prawda? Zazdroszczę. Moja uzdolniona Erza. - Pocałował ją w policzek, podnoszą do góry i okręcając wokół własnej osi. - Gdzie jest ta szkoła?
-W Osace.
-Osaka? Przecież to cztery godziny drogi.
-Jellal. - Jęknęła. - Mamy wakacje. Pozwól mi się nimi cieszyć.
-Erza, czy ty nie rozumiesz? Idziemy na studia. Będziemy oddaleni od siebie o ponad czterysta kilometrów. Z czasem i tak się rozstaniemy. - Na te słowa dziewczyna zareagowała mocnym uderzeniem z otwartej dłoni w policzek.
-Co ty pieprzysz, Jellal? Chcesz mi powiedzieć, że mamy się już nie spotykać? Że mam cię przestać kochać? Jesteś dupkiem, Fernandes. Nienawidzę Cię. - krzyknęła i zdjęła kolczyki, które dostała od niego pół roku temu. Rzuciła mu je pod nogi. Potem z płaczem wybiegła z magnolskiego parku, w którym spędzili większość wakacyjnego czasu.
Była załamana. Ten czas spędziła w domu, odizolowana od wszystkich . Tylko Laxus z nią rozmawiał i zajął się w tym najgorszym czasie. Jednak dzięki jego pomocy szybko się podniosła i dwudziestego ósmego września meldowała się w Fairy Hills - akademiku, w którym miała spędzić kolejne cztery lata swojego życia.
-Spotkaliście się na twojej pierwszej premierze, prawda? Byłaś chyba wtedy na drugim roku i już miałaś mnóstwo angaży. Jesteś niesamowita.
-Tak, to był "Sen nocy letniej". Grałam tam "Tytanię", tak jak w liceum.
-Dziękuję bardzo. - Kłaniała się po raz kolejny, gdy ktoś gratulował jej wspaniałego występu.
-Piękna rola, Erzo Drayer czy może Scarlet?
-Scarlet to mój przydomek sceniczny panie... Jellal. - Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Jej pierwszy przyjaciel i ukochany stał przed nią.
-Już nazywasz mnie panem? Przecież tylko półtora roku się nie widzieliśmy. - zaśmiał się cicho.
-Co tutaj robisz? - zapytała jednocześnie uśmiechając się i ustawiając z nim do zdjęcia,które potem wylądowało w jej notesie.
-Pracuję. Jestem fotografem. Takim jakby asystentem. - Wręczył jej kwiaty. - Udzielisz mi też wywiadu?
-Nie.
-Jesteś chłodna, Erzo. Może kolacja? - zapytał uśmiechając się uroczo.
-Nie, powiedziałam. Idź stąd.
-Jeśli udzielisz mi wywiadu. - złapał ją za dłoń i przyciągnął do siebie. -Nie daj sie prosić, Erzo.
-Wywiad. Jutro o osiemnastej, pasuje? - zaproponowała, a trzy godziny potem dostała wiadomość, że spotkają się u niego.
Tak zaczęła się ich odnowiona przyjaźń. On wspierał ją na scenie, a ona dostarczała mu materiałów i zdjęć. Stworzyli zespół. Jednak dużo czasu upłynęło zanim znów stali się parą.
Cztery lata potem w ich rocznicę zabrał ją na obrzeża Magnolii. Tam, oświadczył jej się, a ona założyła śliczny pierścionek z małym diamentem. Rok potem powiedzieli sobie przysłowiowe"tak". Stali się szczęśliwym małżeństwem, dopóki Fernandes nie wyjechał. Wszystko od tamtej chwili zaczęło się psuć.
-Zaraz zmienimy strefę czasową. Radzę iść spać. - Powiedział Laxus, do dziewczyn, które spały oparte głowami o siebie. Przykrył je kocem, który wyciągnął z górnej półki i sam udał się do kabiny pilota, by choć trochę odpocząć.
Czeka ich ciężki dzień.
*-*-*
Kochani, to druga cześć partówki Jellal'a i Erzy. Całość będzie liczyć trzy.części.
Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Dziękuję za +1 do poprzedniego wpisu.
Jednak komentarze również motywują i jeśli przeczytaliście - zostawcie chociaż jedno słowo czy emotikonek. To naprawdę dużo znaczy.
Dziękuję za +1 do poprzedniego wpisu.
Jednak komentarze również motywują i jeśli przeczytaliście - zostawcie chociaż jedno słowo czy emotikonek. To naprawdę dużo znaczy.
Życzę wszystkim piszącym dużo weny i czasu. :)
Trzymajcie się! ♥
Trzymajcie się! ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz